Często z chęcią wyruszam poza Gestalt. Przyjaciel zarekomendował mi przeczytanie „Technik uwalniania” Davida R. Hawkinsa. Przy okazji potrzebuje przyznać, że bardzo polubiłem takie niespodziewane rekomendacje. Coraz więcej sobie biorę od ludzi, których spotykam po drodze i mnie takie spotkania kręcą.
Początek książki mnie rozbawił. Autor przez 3 strony wymienia różne opcje poszukiwania szczęścia (pod koniec pełna treść). Początkowo stwierdziłem, że ta lista jest bardzo szeroka. I tak sobie nawet myślałem jak bardzo jesteśmy kreatywni, że już stworzyliśmy tyle rozwiązań. Po czym przyszła refleksja, że można jeszcze spokojnie dodać kilkadziesiąt albo nawet i ponad sto pozycji. Sam lubię sięgać po nowe doświadczenia, czasem z nudy, czasem gdy chce poszerzyć perspektywę, zwiększyć pewność siebie w danym obszarze. I często, gdy myślę o moich doświadczeniach i dzieciach to przychodzi mi na myśl słowa Carla Gustava Junga.
„Nie ma większego ciężaru dla dziecka niż nie przeżyte życie jego rodzica”.
C.G. Jung
Nasze doświadczenie to wielki kapitał na kolejne pokolenia. Wybierając terapię w nurcie Gestalt możesz się spodziewać nowych doświadczeń. Bo jak coś zmienić nie odczuwając lęku, złości, obrzydzenia, … . Czasem przychodzisz na terapię mając niekończąca się nadzieja, że w końcu ktoś się zmieni (zachowanie drugiej osoby). A zmiana jest w Tobie. Stąd potrzebne są nowe doświadczenia. A jak To zrobić kiedy jesteś w utknięciu? Interwencje psychoterapeuty powinny być uzależnione od tego na co jesteś gotowy(a). Czasem interwencja powodujące pewien niepokój (oczywiście psychoterapeuta tłumaczy cel interwencji i przygotowuje klienta), mogą zachecić klienta do doświadczania poza gabinetem. Jednoczesnie, jeśli dobrze przeprowadzone to budują zaufanie do terapeuty i zachęcają klienta do dalszej pracy.
Zaczynasz pracę nad terapii i powoli zaczynasz zmieniać swoje życie. Przypominam jednak, że poprawa samopoczucia nie zawsze przychodzi od razu. Terapia nie działa jak tabletka, która może poprawić Twoje samopoczucie poprzez brak odczuwania bólu, czy wyciszenie emocji. Posłużę się przykładem błędu poznawczego (Efekt Dunninga-Kurnera), który polega na tym że osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie. Tak też bywa z terapią, chodzisz tydzień, miesiąc i widzisz pierwsze efekty. Później czasem może być trudniej, wchodzisz w nieznane, pojawiaja się silnie emocje, nie widzisz zmian, na które liczyłeś(aś), albo nawet czujesz się gorzej, bo właśnie otworzyłeś(aś) puszkę Pandory. Na tym etapie przychodzi często zniechęcenie i chęć zakończenia bądź doświadczenie czegoś innego.
Tymczasem dane wskazują, że najskuteczniejsza terapia to taka, która trwa odpowiedni czas (często kilkuletnia), gdzie masz możliwość uczyć się na własnych doświadczeniach. Zapewne można nauczyć się grać na gitarze w tydzień, jednak często jest tak, że kilka miesięcy nie wystarczy (mój przypadek). Zmiana mechanizmów, które przez lata się uczyliśmy, a teraz chcemy zmienić, też wymaga czasu na ich zrozumienie i poczucie jak one na nas wpływają, oduczenie się ich i nauczenie nowego.
A poniżej wspomniany na poczatku fragment „Technik Uwalniania” David R. Hawkinsa.
„No cóż, …. , muszą być jacyś eksperci, którzy znają odpowiedzi. Gdy czujesz się nieszczęśliwy, idziesz więc do lekarza, lub psychiatry, do analityka, do pracownika pomocy społecznej lub astrologa, Zajmujesz się religią, zgłębiasz filozofię, bierzesz udział w Seminariach Treningowych Erharda. Opukujesz się według metody EFT. Równoważysz swoje czakry. Próbujesz refleksologii. Udajesz się na zabieg akupunktury ucha. Zapisujesz się na irydologię. Korzystasz z uzdrawiania światłem lub kryształami.
Medytujesz, intonujesz mantrę. Pijesz zieloną herbatę. Dołączasz do ruchu zielonoświątkowców. Wdychasz ogień i mówisz starożytnymi językami. Jesteś ześrodkowany, uczysz się NLP, próbujesz samorealizacji, ćwiczysz wizualizację, studiujesz psychologię, dołączasz do grupy psychoanalizy jungowskiej, przechodzisz sesję rolfingu, próbujesz środków psychodelicznych, idziesz do jasnowidza, ćwiczysz jogę, pilates, taniec, kickboxing przechodzisz kolonoterapię, dietę i uprawiasz aerobik, wisisz do góry nogami, nosisz amulety, idziesz do wróżki, na biofeedback, na terapię Gestalt.
Chodzisz na konsultacje do swojego homeopaty, chiropraktyka, naturopaty, próbujesz kinezjologii,i odkrywasz jakim jesteś typem według enneagramu, równoważysz energię w meridianach, dołączasz do grupy rozwijającej świadomość, łykasz środki uspokajające, bierze zastrzyki hormonalne, próbujesz soli komórkowych, uzupełniasz mikroelementy, modlisz się, błagasz i rzucasz zaklęcia. Uczysz się poruszania w planie astralnym, zostajesz wegetarianinem, jesz tylko kapustę, przechodzisz na dietę probiotyczną, odżywiasz się organicznie, nie jesz GMO, bierzesz udział w spotkaniach z indiańskim szamanem, przechodzisz szałas potu. Pijesz chińskie zioła, oczyszczasz się, stosujesz masaż shiatsu, akupresurę, feng shui. Jedziesz do Indii. Znajdujesz nowego guru. Zrzucasz ubranie i pływasz w Gangesie. Odżywiasz się światłem słonecznym, golisz głowę na łyso. Jesz rękoma, stajesz się bardzo zaniedbany, myjesz się zimną wodą.
śpiewasz pieśni plemienne, uwalniasz doświadczenie poprzednich wcieleń, poddajesz się regresji hipnotycznej. Wrzeszczysz pierwotnym krzykiem, walisz pięściami w poduszki, ćwiczysz metodą Feldenkraisa. Dołączasz do grupy wsparcia małżeńskiego, idziesz do instytucji Unity, piszesz afirmacje. Robisz mapy marzeń. Poddajesz się sesji regresingu, I Ching, rozkładasz tarota, praktykujesz zen. Idziesz na jeszcze więcej kursów i warsztatów. Czytasz mnóstwo książek, stosujesz analizę transakcyjną, bierzesz prywatne lekcje jogi, idziesz w okultyzm studiujesz magię poznajesz kahunę. Podejmujesz szamańską podróż, siedzisz pod piramidą. Czytasz Nostradamusa, przygotowujesz się na najgorsze.
Udajesz się na odosobnienie. Próbujesz głodówek. Przyjmujesz aminokwasy, używasz jonizatora. Dołączasz do szkoły wiedzy tajemnej. Uczysz się sekretnych mudr. Próbujesz muzykoterapii i terapii kolorami. Słuchasz nagrań z przekazem podprogowym. Zażywasz enzymy wspierające pracę mózgu, antydepresanty, esencje kwiatowe. Wyjeżdżasz do spa. Gotujesz mikstury z egzotycznych specjałów, wyszukujesz różne sfermentowane dziwactwa z odległych zakątków świata, udajesz się do Tybetu. Znajdujesz świętego mędrca. Siedzisz w kręgu osób trzymających się za ręce i masz odlot. Wyrzekasz się seksu i chodzenia do kina, przybywasz żółtą szatę, wstępujesz do grupy religijnej.
Próbujesz nieskończenie wiele metod psychoterapeutycznych, przejmujesz cudowne eliksiry. Prenumerujesz mnóstwo czasopism. Przechodzisz na dietę Pritikina. Jesz tylko grejpfruty. Idziesz na sesję czytania z dłoni, myślisz zgodnie z filozofią New Age, dbasz o ekologię. Ocalasz planetę, idziesz na odczytanie aury, nosisz kryształ.
Zamawiasz analizę horoskopu u indyjskiego astrologa. Udajesz się do wyroczni. Idziesz na terapię seksualną. Praktykujesz seks tantryczny. Dostajesz błogosławieństwo Baby Jakiegoś tam. Dołączasz do anonimowej grupy wsparcia. Odbywasz pielgrzymkę do Lourdes. Moczysz się w gorących źródłach. Zapisujesz się Instytutu Arica. Chodzisz w leczniczych w sandałach.
Ugruntowujesz się. Wchłaniasz jeszcze więcej prany i wydychasz negatywną energię. Poddajesz się zabiegom akupunktury przeprowadzanymi złotymi igłami. Stosujesz leczniczą żółć węża. Ćwiczysz oddychanie czakrami. Oczyszczasz swoją aurę. Medytujesz pod piramidą Cheopsa w Egipcie”.