Dotychczasowe okresy, kiedy miałem okazję zwolnić, nie należały do najłatwiejszych dla mnie. Czerpię wiele satysfakcji ze swojego działania i wykonywania zadań z listy. Jednocześnie zwolnienie dawało mi przestrzeń na przemyślenie, na sprawdzenie czego chce i później na wprowadzenie zmian. Z perspektywy lat często decyzje mnie wiodły w stronę „bliżej wartości”. Pamiętam, że wiele zmian wprowadziłem po medytacji Vipassana, stąd po 7 latach* zdecydowałem się na odosobnienie. A przy okazji to chciałem zrzucić kilka kilogramów nadwagi.
Vipassana to taki dzień świstaka. Codziennie robisz to samo, i jednoczesnie trochę inaczej. Porządek każdego dnia jest podobny i składa się z do 10 godzin medytacji, 2 posiłków, odpoczynku i godziny nauk odtwarzanych z YouTube. Jednocześnie każdego dnia możesz sie uczyć czegoś nowego o sobie, np. jak jesz, jakie miejsce zajmujesz w jadalni, jak zmienia się Twoje myślenie.

Dlaczego Vipassana po czesku? W zeszłym roku byłem na kursie, ale opuściłem go w trzecim dniu, co wiązało się z moimi trudnościami ze słuchaniem nauk bez możliwości wniesienia uwag. Można dopytywać o samą technikę, nie ma jednak przestrzeni do zgłoszania uwag do nauk. A mam tak, że w wybranych sytuacjach nie identyfikowałem się zarówno z językiem jak i z poglądami. Stąd też w tym roku wybór padł na wersję ….. po czesku, oczywiście było dostepne tłumaczenie angielskie, jednak jeden język, który znam, a nie dwa, to zawsze większa możliwość czegoś nie zrozumieć, albo się wyłączyć😏. W tej sytuacji poznałem kilka słów języka naszych południowych sąsiadów. Najważniejsze to oczywiście „pocit” – czyli doznanie. Często słyszałem zdanie „pocit přichází a odchází”, czyli „doznanie przychodzi i odchodzi”. Tak więc podczas odosobnienia doznania przychodziły i odchodziły, a wraz z nimi pojawiały się różnorodne myśli o przeszłości i przyszłości. Podczas spotkań z nauczycielem przekonałem się, że planowanie przyszłości to jednocześnie obecność w teraźniejszości. Wtedy planowanie kolejnych kroków dało mi więcej radości. Często umysł powracał również do wspomnień z przeszłości, a ja wtedy nuciłem sobie piosenkę Joe Dassina „L’été indien” – uwielbiam ją. „On ira, ou tu voudras, quand tu voudras, …”. To sprawiało, że mimo smutku, byłem wówczas blisko siebie.