Interesuje mnie, kiedy człowiek wprowadza zmiany w życiu, a kiedy wprowadzenie zmian kończy się rozczarowaniem. Jest takie powiedzenie, że niektórzy muszą upaść na dno, aby zacząć działać (aby się od czegoś odbić?), ale czasem zdarzają się sytuacje, w których ludzie nie odbijają się od dna (może też to nie jest jeszcze dno, a może takie w ogóle nie istnieje?), a inni sami wprowadzają zmiany (tzw. self-changerzy). Inna teoria mówi, że dopiero gdy mamy więcej zysków niż strat to zmiana dochodzi do skutku. Moim zdaniem każdy przypadek jest inny, warto jednak sie przyglądać swoim zmianom.
Osobiście mam wiele doświadczeń ze zmianami, które sprawnie wprowadziłem w życie, ale również te, których nie byłem w stanie sprawnie zmienić, mimo chęci. Czasem grzązłem w procesie zmiany. Nie umiałem wyciągnąć wniosków na czym utknąłem. Pozostawała mi frustracja, tym większa, że lubię swoje sprawstwo. Ta frustracja też otwiera miejsce do dalszej pracy. Może warto lepiej się przygotować do zmiany, a może czas zmienić priorytety lub zrezygnować. Nie wszystko można zmienić na raz, zwłaszcza gdy pracuje się jednocześnie nad wieloma tematami.
Ugaszenie pożaru i … co dalej?
Z reguły na terapię przychodzimy, kiedy coś ważnego dla nas wydarzyło. Wtedy pojawia się wiele bieżących spraw, a z nimi silne emocje. Często nazywam ten okres „gaszeniem pożaru” bądź „ogarnianiem bieżączki”. Ten okres może trwać kilka tygodni, ale również kilka lat i może zająć wiele czasu i pochłonąć masę energii. I dalej, aby ruszyć w temacie gruntowych zmian, często trzeba najpierw … odpocząć. Ja również chciałem, aby w moim życiu było mniej bieżączki, a więcej planowania, przygotowywania się, można powiedzieć takiej merytorycznej pracy, którą lubię.
Można „ugrząznąć” w procesie zmiany.
Przez wiele lat wydawało mi się, że w procesie zmiany najważniejsza jest świadomość problemu. Często tak jest, ale nie zawsze. Dlaczego tak wiele osób jest świadomych, że palenie szkodzi zdrowiu, a jednak nie są w stanie rzucić, mimo że ich bliscy zmarli lecząc się na nowotwór płuc lub przełyku? Okazuje się, że dokonując zmian, możemy utknąć w różnym miejscu. Nie zawsze chodzi o kwestię świadomości samego problemu, o czym pisze J. Prochaska w „Changing for Good”. Przygotował on analizę wybranych nurtów terapeutycznych i podsumował stosowane techniki w procesie zmian..
Opracowanie własne na podstawie: J. Prochaska, H. Norcross, C. Diclemente; „Changing for good”; Podsumowanie wybranych technik procesy zmian, str 33.
Może być trudno się rozwieźć, kiedy ma się niesprecyzowaną wizję rodziny. Innym razem wiemy, że chcemy się zmienić, ale może brakować energii. W tej sytuacji wypychanie osoby do zmiany może zakończyć się niepowodzeniem lub wręcz zniechęceniem do zmian w przyszłości. Niezbędne jest emocjonalne pobudzenie i pozyskanie energii do działania. Innym razem osoba ma już podjętą decyzję, ale trudno jej jest wytrwać w niej, na przykład kiedy próbuje rzucić picie, ale po powrocie do poprzedniego otoczenia znowu zaczyna pić. Często do zmiany potrzebna jest zmiana otoczenia i … relacji.
Przewaga argumentów „za” zmianą nad argumentami „przeciw” zmianie.
Wydaje mi się, że dla osób, które chcą wprowadzić zmianę, staje się ona osiągalna, gdy argumenty za zmianą przeważają nad tymi przeciw. To się zmienia w czasie i nie zawsze jest dobry czas na zmianę. Są osoby, które potrafią zmienić nawyk praktycznie z dnia na dzień, bez pomocy innych. Czasem trudno zauważyć ten proces zmiany, jednak najwidoczniej mają już przerobioną świadomość szkód związanych z nawykiem i bez potrzeby angażowania dużej energii, mogą od razu wprowadzić zmianę. To są tzw. self-changerzy. Według prezentowanych badań przez J. Prochaska, warto zdefiniować argumenty za i przeciw, gdy podejmuje się decyzje o zmianie, bo może się okazać, że już jest czas pełnej gotowości na zmianę. Warto też co jakiś czas je aktualizować.
Z reguły jednak często marzymy o większych zmianach. . W tych łatwiej ugrząźnąć. Z perspektywy stwierdzam, że ugrzęźnięcie to miejsce, w którym poświęcałem za mało czas i energii na:
szukanie informacji o problemie,
na myśleniu, planowaniu, przygotowywaniu się do zmiany nawyku,
czytanie o ludziach, którzy zmienili swoje nawyki,
przypominanie sobie jak wiele dały mi inne zmiany nawyków,
Trwała zmiana – 77% postanowień noworocznych udaje się dotrzymać 1 tydzień.
Ostatnim z etapów procesu zmiany jest utrzymaniem nowego nawyku. I tu ciekawym jest przykładem są postanowienie noworoczne. Najwyraźniej często są podejmowane bez odpowiedniego przygotowania i później budzą frustracje. Wg badań J.Prochaski, 77% postanowień noworocznych udaje się dotrzymać aż tydzień, 55% miesiąc, 40% sześć miesięcy, a jedynie 19% dwóch lat.
Dlaczego tak się dzieje? Weźmy przykład gruntownej zmiany jaką np. jest zrzucenie wagi. Dotychczasowego sposobu dbania o siebie, żywienia, reagowania w trudnych sytuacjach uczymy się od urodzenia, a często te schematy powtarzamy od kilku pokoleń. Redukcja wagi to bardzo kompleksowa zmiana, która zawiera w sobie wiele mniejszych zmian. A zmiany zajmują czas i masę energii. Więc co dla wielu może się wydawać proste, wcale takie nie jest. Czasem może wystarczyć skorzystać z jednego z rozwiązań, np. terapii, diety, dodatkowo ze wsparcia farmakoterapeutycznego, do tego dołożyć trening 3-4 razy w tygodniu. Jednak dla wielu trudniej jest utrzymać. Bo do tego potrzeba zrozumienia swoich emocji, na stałe zmienić nawyki i polubić te nowe (to ważny aspekt zmiany) oraz również często przebudować relacje z bliskimi. Ten, kto próbuje, wie jak wiele po drodze jest frustracji i jak często można się zniechęcić i z trudem mierzyć się z kolejną próbą. Jednak jest wiele przykładów osób, które skutecznie przeszły przez zmianę. Coraz częściej słyszę, że w Stanach inwestorzy częściej przekazują środki finansowe tym przedsiębiorcom, którym się nie udało. Bo porażka zwiększa szansę na sukces w przyszłości. Mam takie przekonanie, że człowieka, który nie jest w traumie od lat, trudno zatrzymać w zmianie. Często uzupełnia swoją wiedzę, sprawdza, co zadziałało, a co nie, które zwyczaje łatwiej zmienić i są one akceptowalne. Może się okazać, że wiedza już jest na wystarczającym poziomie, tylko że czas był nieodpowiedni. Może potrzeba najpierw uporządkować bieżące tematy i wtedy pojawia się przestrzeń na pożądaną zmianę. Warto pamiętać, że czasami ugrzęźnięcie jest konieczne. Przepracowanie „ugrzęźnięcia” może sprawić, że przy innej zmianie zostaniesz „self-changerem”.
Jak mawiał Jeff Olson* zmiana zaczyna się od małych decyzji, których setki podejmujemy na codzień. A gdyby tak zmienić jedną rzecz dziś … a jutro drugą?
*Przy okazji poniżej kilka pozycji o nawykach, do kórych często powracam:
„Changing for Good” Jamesa Prochaski, H. Norcross i C. Diclemente,
„Slight Edge” Jeffa Olsona,
„Atomic Habits” Jamesa Cleara
„The Power of Habit” Charlesa Duhiga.